wtorek, 11 października 2016

Lego kask

Kto za młodych lat, nie lubił się bawić klockami - a w szczególności tymi kolorowymi z Lego?
Pamiętam, że mój kuzyn, miał od zatrzęsienia. Łącznie z figurkami ludzików, drzew i zwierzątkami. Ja w szczególności lubiłam te wszystkie ludzkie postacie z Lego. Można im było pozamieniać nóżki czy tułów, ubrać kask czy inne nakrycie na głowę.
Ostatnio spotkałam w sieci, genialny wynalazek - czyli kask w kształcie fryzury z Lego. Może to i dziecinne, a na pewno dziwnie będzie się w nim wyglądać, ale ja na widok człowieka w takim kasku, na bank bym się obejrzała i uśmiechnęła :D


Jesienne przetwory

W tym roku z wekami i innymi przetworami krucho. Niestety nie miałam czasu się tym zająć, a co roku staram się coś tam przygotować na zimę. Własne zaprawy to gwarancja na to, że w słoiku znajduje się tylko to, co sami dodaliśmy. Trudno jakoś się obędę.

środa, 20 kwietnia 2016

Australijski cud

Jakieś parę lat temu naoglądałam się na You Tubie kobiet polecających różne, niedostępne wtedy kosmetyki. Pokazywały one wówczas produkty do włosów australijskiej firmy Aussie. W Polsce były one, na tamten czas, nie do zdobycia. Największe zachwyty były nad maseczką nawilżającą do włosów z serii Miracle. Jednak wtedy mogłam sobie jedynie powzdychać do tych kosmetyków.
Minęły lata (dosłownie) a firma Aussie, weszła do naszych Rossmannów. Faktem tym ucieszona, pobiegłam do najbliższego sklepu i capnęłam maskę Miracle oraz spray bez spłukiwania, z tej samej serii.
Niestety żadne to cuda australijskie. Maseczka nie jest zła, absolutnie. Jednak tyłka nie urywa. Jeżeli bym ją wtedy ściągała zza granicy, to byłabym bardzo zła. Bo podobne działanie, mają nasze rodzime odżywki do włosów. Natomiast ten spray to nieporozumienie. Nie dość, że nic dobrego nie robi naszym włosom, to jeszcze je niemiłosiernie skleja. Tak, że na głowie mamy strączki, zamiast pukli włosów..i tyle z tego mega nawilżenia.

Bez granic

Trzeba korzystać z faktu, że jeszcze jesteśmy w Unii i możemy podróżować bez granic. Nie wiadomo, jak to dalej wszystko się potoczy, czy Unia Europejska nie rozpadnie się albo przez rządy pewnego posiadacza kota, nas po prostu z niej nie wywalą. Problem uchodźców się nasila, więc kolorowo nie jest. W każdej chwili mogą przywrócić kontrole graniczne i już tak wesoło i bezproblemowo nie będzie.

Kto pamięta jeszcze kolejki na przejściach granicznych, ręka w górę?

Z cyklu prawdy objawione

Moja przyjaciółka jest po raz kolejny na diecie. Nawet nie wiem który to już "kolejny raz". Najgorsze jest to, że przed każdym takim zrywem wyjada każde śmieciowe jedzenie, które znajduje się w zasięgu jej wzroku. Oczywiście przy okazji pochłaniając tysiące kalorii. Mówi, że musi sobie zapamiętać smak niektórych rzeczy, bo od jutra ich nie tknie....
Taaak, a cała dieta, wyrzeczenia i aktywność ruchowa w postaci chodzenia, trwają do środy (zazwyczaj zaczyna w poniedziałek)! Potem wszystko szlag trafia, a ona siedzi w McDonaldzie i wcina dwa zestawy naraz.
Oczywiście jest święcie przekonana, że ona już tak ma i nie może za nic schudnąć. Ile razy już jej mówiłam, by nie robiła tych swoich hura - diet, bo tylko jeszcze bardziej tyje. Najadając się na zapas, na tydzień przed rozpoczęciem nowej diety, która trwa w porywach do czwartku, przyjmuje niewiarygodne ilości jedzenia. I chyba tym się najbardziej dobija. Nie ma złotego środka. Musi zmienić swoje nawyki żywieniowe i nie wmawiać sobie momentu przejścia na dietę. Niech je normalnie, to choć na tym spadnie jej kilka kilogramów, lub przynajmniej nie przybędzie.
Bo taka jest prawda:


czwartek, 11 lutego 2016

Sushak

Lubicie sushi?
Moje pierwsze podejście do tego typu kuchni, ze surową rybą, nie było zbyt miłym doznaniem. I do tego bardzo drogim. Jednak po skosztowaniu domowej roboty sushaków, przekonałam się do nich.
Teraz właściwie to sama je roluję u siebie w kuchni, od czasu do czasu. Oczywiście w wersji dla cieniasów, czyli z wędzonym łososiem lub paluszkami krabowymi. Najważniejsze, że mi i moim współlokatorom smakuje. Z wasabi też nie przesadzam, bo nie przepadamy za pikantnymi potrawami. Chcę jeszcze wypróbować wersję ze smażoną krewetką, więc w tym celu zakupiłam tempurę, czyli rodzaj japońskiej panierki. Rolowanie też mi idzie coraz lepiej. Praktyka czyni mistrza ;)
Niedługo będę sushi masterem ;P


Micel

Swego czasu do demakijażu używałam różnego rodzaju mleczek do tego przeznaczonych. Moim ulubionym było takie typu 3w1, firmy Johnson&Johnson. One jedyne nie pozostawiało na moich powiekach tłustej warstwy. Reszta niestety to robiła, na czele z okropnym, dwufazowym płynem z Ziai.

Filmy z kosmosem w tle

Nigdy nie byłam fanką kina science fiction. Nawet zawsze, z premedytacją je omijałam. Tak jestem na tym świecie, jedną z nielicznych osób, które nigdy nie widziały serii Star Warsów. W sumie to ani jednego filmu z tego zestawienia. Po prostu nigdy nie było to w kręgu moich zainteresowań.
Jednak zmieniło się to trochę, kiedy zaczęłam oglądać sagę, jakby nie patrząc - SF - Grę o tron. To ona sprawiła, że spoglądam bardziej łaskawie na ten gatunek filmowy. Mimo, że Gra o tron nie jest typowym jej przedstawicielem. Aczkolwiek to właśnie dzięki temu serialowi obejrzałam Grawitację z Sandrą Bullock i Marsjanina z Mattem Damonem. I co więcej całkiem się nieźle bawiłam. Przede mną jeszcze polecany Interstellar. Zobaczymy.
Star Warsy nadal nieobejrzane. Może kiedyś ;)



Minimalizm

Z wiekiem łapię się na tym, że o wiele mniej rzeczy jest mi do szczęścia potrzebnych. Ta refleksja życiowa towarzyszy mi już od jakiegoś czasu. Prawda jest taka, że im mniej mam: przedmiotów, kosmetyków, torebek, ciuchów i gadżetów, które zagracają moją przestrzeń, tym lepiej się czuję. Kiedyś ciągle myślałam nad nowymi zakupami, które teoretycznie miały poprawić mi humor. Czasem nawet zazdrościłam, tym wszystkim youtuberką, jak pokazywały drogie kosmetyki czy najnowsze sprzęty urodowe. Teraz chcę mi się z tego śmiać. Nie zaśmiecam już sobie swojego umysłu chęcią posiadania czegokolwiek, bo ostatecznie, to po co mi to?
Tony ciuchów, w których i tak nie chodzę, zalegają mi w szafach. Potem jak muszę naprawdę coś schować, to oczywiście nie ma na nic miejsca. Pół drogerii, które mam w łazience i tak się pewnie przeterminuje, a z kolekcji torebek, korzystam może ze dwóch.
Warto inwestować w dobrej jakości ubrania, które łatwo ze sobą łączyć. Na półce powinno być tylko tyle kosmetyków, których rzeczywiście używamy. A torebki w ilości - maksymalnej trzech sztuk, trzeba wybrać takie, by pasowały do większości naszych stylizacji. I tyle...