czwartek, 11 lutego 2016

Sushak

Lubicie sushi?
Moje pierwsze podejście do tego typu kuchni, ze surową rybą, nie było zbyt miłym doznaniem. I do tego bardzo drogim. Jednak po skosztowaniu domowej roboty sushaków, przekonałam się do nich.
Teraz właściwie to sama je roluję u siebie w kuchni, od czasu do czasu. Oczywiście w wersji dla cieniasów, czyli z wędzonym łososiem lub paluszkami krabowymi. Najważniejsze, że mi i moim współlokatorom smakuje. Z wasabi też nie przesadzam, bo nie przepadamy za pikantnymi potrawami. Chcę jeszcze wypróbować wersję ze smażoną krewetką, więc w tym celu zakupiłam tempurę, czyli rodzaj japońskiej panierki. Rolowanie też mi idzie coraz lepiej. Praktyka czyni mistrza ;)
Niedługo będę sushi masterem ;P


Micel

Swego czasu do demakijażu używałam różnego rodzaju mleczek do tego przeznaczonych. Moim ulubionym było takie typu 3w1, firmy Johnson&Johnson. One jedyne nie pozostawiało na moich powiekach tłustej warstwy. Reszta niestety to robiła, na czele z okropnym, dwufazowym płynem z Ziai.

Filmy z kosmosem w tle

Nigdy nie byłam fanką kina science fiction. Nawet zawsze, z premedytacją je omijałam. Tak jestem na tym świecie, jedną z nielicznych osób, które nigdy nie widziały serii Star Warsów. W sumie to ani jednego filmu z tego zestawienia. Po prostu nigdy nie było to w kręgu moich zainteresowań.
Jednak zmieniło się to trochę, kiedy zaczęłam oglądać sagę, jakby nie patrząc - SF - Grę o tron. To ona sprawiła, że spoglądam bardziej łaskawie na ten gatunek filmowy. Mimo, że Gra o tron nie jest typowym jej przedstawicielem. Aczkolwiek to właśnie dzięki temu serialowi obejrzałam Grawitację z Sandrą Bullock i Marsjanina z Mattem Damonem. I co więcej całkiem się nieźle bawiłam. Przede mną jeszcze polecany Interstellar. Zobaczymy.
Star Warsy nadal nieobejrzane. Może kiedyś ;)



Minimalizm

Z wiekiem łapię się na tym, że o wiele mniej rzeczy jest mi do szczęścia potrzebnych. Ta refleksja życiowa towarzyszy mi już od jakiegoś czasu. Prawda jest taka, że im mniej mam: przedmiotów, kosmetyków, torebek, ciuchów i gadżetów, które zagracają moją przestrzeń, tym lepiej się czuję. Kiedyś ciągle myślałam nad nowymi zakupami, które teoretycznie miały poprawić mi humor. Czasem nawet zazdrościłam, tym wszystkim youtuberką, jak pokazywały drogie kosmetyki czy najnowsze sprzęty urodowe. Teraz chcę mi się z tego śmiać. Nie zaśmiecam już sobie swojego umysłu chęcią posiadania czegokolwiek, bo ostatecznie, to po co mi to?
Tony ciuchów, w których i tak nie chodzę, zalegają mi w szafach. Potem jak muszę naprawdę coś schować, to oczywiście nie ma na nic miejsca. Pół drogerii, które mam w łazience i tak się pewnie przeterminuje, a z kolekcji torebek, korzystam może ze dwóch.
Warto inwestować w dobrej jakości ubrania, które łatwo ze sobą łączyć. Na półce powinno być tylko tyle kosmetyków, których rzeczywiście używamy. A torebki w ilości - maksymalnej trzech sztuk, trzeba wybrać takie, by pasowały do większości naszych stylizacji. I tyle...