środa, 20 kwietnia 2016

Z cyklu prawdy objawione

Moja przyjaciółka jest po raz kolejny na diecie. Nawet nie wiem który to już "kolejny raz". Najgorsze jest to, że przed każdym takim zrywem wyjada każde śmieciowe jedzenie, które znajduje się w zasięgu jej wzroku. Oczywiście przy okazji pochłaniając tysiące kalorii. Mówi, że musi sobie zapamiętać smak niektórych rzeczy, bo od jutra ich nie tknie....
Taaak, a cała dieta, wyrzeczenia i aktywność ruchowa w postaci chodzenia, trwają do środy (zazwyczaj zaczyna w poniedziałek)! Potem wszystko szlag trafia, a ona siedzi w McDonaldzie i wcina dwa zestawy naraz.
Oczywiście jest święcie przekonana, że ona już tak ma i nie może za nic schudnąć. Ile razy już jej mówiłam, by nie robiła tych swoich hura - diet, bo tylko jeszcze bardziej tyje. Najadając się na zapas, na tydzień przed rozpoczęciem nowej diety, która trwa w porywach do czwartku, przyjmuje niewiarygodne ilości jedzenia. I chyba tym się najbardziej dobija. Nie ma złotego środka. Musi zmienić swoje nawyki żywieniowe i nie wmawiać sobie momentu przejścia na dietę. Niech je normalnie, to choć na tym spadnie jej kilka kilogramów, lub przynajmniej nie przybędzie.
Bo taka jest prawda:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz